Przemoc (nie tylko) wobec kobiet

Obchodziliśmy właśnie dzień przeciwko przemocy wobec kobiet. Najczęstszym tematem poruszanym z tej okazji jest oczywiście (i bardzo słusznie) mizoginia. Nie ma za bardzo z czym dyskutować, jednym ze źródeł przemocy jest seksizm i próby „pokazania kobietom ich miejsca”. Niestety, skupiając się tylko na tym zdarza się nam czasem pomijać inne poważne problemy, których następstwem jest między innymi przemoc wobec kobiet.

fight1.jpg

W naszym społeczeństwie istnieje bardzo duże przyzwolenie na przemoc w ogóle. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, bo jesteśmy przyzwyczajeni. Niestety, niektóre zachowania, które uważamy za normalne, wcale takie nie są. Dotyczy to szczególnie mężczyzn i chłopców.

Pamiętacie co się działo w szkole? Ile razy zostaliście zaczepieni/e, zaatakowani/e, pobici/te i nikt nie zareagował? Nie pamiętam już ile razy widziałem sytuację, w której dziecko z błahego powodu bije drugie dziecko, a potem tłumaczy, że tamto zaczepiało/zabrało kredki/powiedziało coś brzydkiego. Reakcja dorosłych? „Przestańcie się bić!” Tak, jakby ofiara była tak samo odpowiedzialna, za to, co się stało, jak sprawca. Gdy dziecko się skarży, że ktoś je pobił, to dorosły pyta „a dlaczego go zaczepiałeś?”. Śmiejemy się z Amerykanów, którzy prowadzą kampanie przeciwko przemocy w szkołach itd., a przy tym nie widzimy, jak sami napędzamy przemoc. Dziecko zaczyna wierzyć, że jedynym sposobem na obronienie się przed przemocą jest użycie większej ilości przemocy.

Ze starszymi dziećmi jest jeszcze gorzej, jeśli ktoś pada ofiarą przemocy i próbuje się komuś poskarżyć, to zaraz zostaje nazwany „konfidentem”. Nie jestem jakimś szczególnym fanem organów ścigania i donoszenia w ogóle, ale takie zachowanie wygląda na wyjęte prosto z „Podręcznika młodego kryminalisty”. Nic nikomu nie mówi i daj się pobić albo mścij się sam. Bossowie z Pruszkowa byliby dumni. Mało tego, chłopcom wydaje się, że jeśli nie „oddadzą” koledze to będą „cipami” i „cienasami”, tak więc nie tylko próba prośby o pomoc, ale nawet nie odpowiadanie przemocą na przemoc jest przez wielu piętnowane.

konfident.jpg

Byłem kiedyś świadkiem sytuacji, w której grupka uczniów obrzucała kolegę śnieżkami, dlatego, że ich zaczepiał. Z tym, że kolega rzucał śnieżką to w jednego, to w drugiego z daleka od czasu do czasu, a oni go wywrócili na ziemię i obrzucali lodem wszyscy na raz, aż ten się rozpłakał i uciekł. Akcja powoduje reakcję i nie domagam się, żeby ktoś stał, jak słup, gdy jest atakowany, ale przeraziło mnie to, że 12letni chłopcy nie widzą problemu w tym, że zareagowali niewspółmiernie do sytuacji (bo tak też próbowali się tłumaczyć, żaden nie uważał, że zrobili coś złego). Dzieciaki myślą, że to, że ktoś jest dla nich niemiły, lub „zaczepia” to daje im to przyzwolenie na fizyczny atak. Miałem wtedy okazję dzieciakom wytłumaczyć, że owszem, ten co zaczynał nie powinien ich zaczepiać, ale ich reakcja była bardzo przesadzona i doprowadzenie do płaczu kolegi, którego przecież lubią, nie jest chyba ich celem.

Tylko, że to był jeden przypadek, kiedy mogłem powiedzieć „jak jest”, bez próby zwalania winy na ofiarę, a w innych wypadkach zazwyczaj obie strony dostają taki sam opieprz i jest „po sprawie”. Jeśli przyzwalamy na sytuacje, w których fizyczny atak jest stosowną odpowiedzią na każdą zaczepkę, to z „oko za oko” robi się „jak ktoś komuś wybije oko, to możecie go zaje***”. Zresztą, to nie są jakieś teoretyczne wywody, wystarczy wyjść na ulice w piątek wieczorem lub przejść się po „cudzym” osiedlu. Groźby „spuszczenia wpie*****” dostaniemy za samo spojrzenie na nieodpowiedniego osobnika lub osobniczkę mu towarzyszącą. A gdy nie daj boże zapomnimy takiemu ustąpić miejsca na chodniku, to jakbyśmy podpisali na siebie wyrok śmierci.

Miledresy.jpg

W tym momencie każdy może stwierdzić, że bandyci są przecież wszędzie i będzie miał rację. Z tym, że w Polsce najczęściej dostaje się po mordzie nie od „zawodowego” bandyty, tylko od murarza, hydraulika czy studenta, który akurat sobie wypił i uznał, że mu podpadliśmy. Mi osobiście się to nie przytrafia, od kiedy trochę urosłem, bo nawet pijany głupek domyśla się, że bezpieczniej skierować sakramentalne „co się k**wa gapisz?!” do kogoś, kto nie ma 190cm wzrostu i koło 90kg wagi. Niemniej jednak i mi zdarzyło się kiedyś, kiedy byłem jeszcze nieco mniej zaawansowanych rozmiarów, zaliczyć przysłowiowy „wpierdol”.

Sytuacja wydarzyła się dawno temu w Noc Sylwestrową. Szedłem sobie spokojnie ulicą na przedmieściach małego miasteczka, może około godziny 2 w nocy gdy nagle napotkałem grupę idiotów naparzających się na środku ulicy. Wyglądało to jak scena z kreskówki, gdzie jest chmura pyłu, z której co chwila wypada jeden z uczestników awantury, po czym wraca z powrotem (tyle, że w tym wypadku był to śnieg, a nie pył). Nigdy wcześniej ani później nie widziałem czegoś takiego. Postanowiłem szybkim krokiem przejść obok chodnikiem, nie zwracając uwagi na animatorów Disneya, którzy zapewne siedzieli w krzakach robiąc notatki. Niestety, jeden z bijących się kretynów wypadł ze zbiegowiska, podbiegł do mnie wrzeszcząc na cały głos i bez ostrzeżenia uderzył mnie w twarz. Zbaraniałem, bardziej ze zdziwienia, niż z bólu, a daleki kuzyn Diabła Tasmańskiego zawył znowu i pobiegł z powrotem do swoich bijących się kolegów (w tym momencie zobaczyłem, że dwóch denatów leżało już na ziemi bez ruchu, a reszta kontynuowała, nie zwracając na nich uwagi).

cartoon fight.jpg

Jaki z tego morał, co zrobiłem nie tak? No właśnie, k**wa żaden. Szedłem sobie spokojnie ulicą, byłem trzeźwy, nikogo nie zaczepiałem, nie miałem wyzywającej kiecki, godzina jak na Sylwestra była jeszcze całkiem wczesna, a na dodatek była to ulica na której nigdy nie było żadnego baru, dyskoteki, ani niczego podobnego. Potem dowiedziałem się, że po uczestników bójki przyjechała policja, a po denatów (którzy na szczęście jak się okazało nie byli denatami, a tylko stracili przytomność) karetka. Ojciec jednego z nieprzytomnych złożył zawiadomienie na policję, a wszyscy uczestnicy bójki byli… licealistami. Tak, nie trafiłem na porachunki gangsterskie, tylko na finisz imprezy zorganizowanej przez nastolatków edukujących się w szkole średniej.

gangsta_wannabes_04

Jeśli takie cuda wyprawiają dzieciaki, które za jakiś czas mają zostać przykładnymi mężami i ojcami,  to dlaczego jeszcze się dziwimy, że jest takie coś jak przemoc w rodzinie, bicie kobiet czy dzieci? Jeśli od małego uznajemy za normalne uderzenie kogoś, za to, że nie chce nam oddać temperówki, to czy to naprawdę na dziwi, że ktoś uznaje w dorosłym życiu za normalne pobicie „narzekającej” żony? Mało tego, niektórzy uważają, że napierdzielanie dzieci jest w porządku, bo to przecież „zwykły wychowawczy klaps”. Skoro mamusia i tatuś, którzy podobno kochają go najbardziej na świecie, mogą mu przywalić za to, że dostał dwójkę, to czemu on kilkanaście lat później nie może przywalić żonie za przypalony obiad? Kiedy przemoc staje się odpowiednią reakcją lub karą za nieodpowiadające zachowania, bicie żony/konkubiny/kochanki staje się czymś jak najbardziej logicznym.

burn beer.jpg

             (zamiast zachować się jak gentleman!)

               Mimo wysiłków konserwatystów, kleru i innych średniowiecznych środowisk, prawodawstwo i ogólnie przyjęte zwyczaje kroczek po kroczku idą w dobrą stronę. Większość Polaków nadal uważa, że dzieci można traktować jak worek treningowy i napierdalać z byle powodu, byle tylko nie przesadzić (ale klaps nikomu jeszcze nigdy nie zaszkodził!). Na szczęście jest Unia Europejska i inne organizacje, próbujące forsować różne „pedalskie” ustawy, które zakazują przemocy wobec dzieci. Nauczyciele też, na wzór europejski, powoli przestają przymykać oczy i reagują, gdy widzą, że dzieci są katowane przez rówieśników, rodzice też jakby częściej reagują, gdy ich dzieciom coś się dzieje (Co jest swoja drogą ciekawe, w porównaniu z tym, że sami uważają, że dzieci można bić. Wychodzi na to, że „ja mogę bić, ale inni nie”).

Istnieje więc szansa, że za kilka-kilkanaście lat przemoc wobec kobiet zacznie się powoli zmniejszać. Jednak jeśli rzeczywiście tak będzie, to nie będzie to miało związku z wyimaginowanym „polskim narodowym szacunkiem” dla kobiet, tylko z tym, że będziemy się pozbywać z naszego społeczeństwa przemocy, jako odpowiedzi na zaczepki lub jako odpowiedniej kary za drobne przewinienia.

Źródła:

Różne dane na temat przemocy w rodzinie, poszukajcie sobie więcej w Google:

Kliknij, aby uzyskać dostęp K_106_08.PDF

http://statystyka.policja.pl/st/wybrane-statystyki/przemoc-w-rodzinie/50863,Przemoc-w-rodzinie.html

http://fdn.pl/ile-dzieci-w-polsce-jest-krzywdzonych

Ustawa o zakazie bicia dzieci: http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/289155,prawny-zakaz-bicia-dzieci-juz-obowiazuje,id,t.html

8 uwag do wpisu “Przemoc (nie tylko) wobec kobiet

  1. O widzisz. Ze szkoły pamiętam powtarzające się sytuacje: chłopak dziewczynę wyśmiewał, zaczepiał, obrażał, blokował jej przejście i robił bardzo wiele różnych rzeczy, które były zwyczajnym niezauważanym przez nauczycieli znęcaniem. Ona nie była szczególnie inteligentna, nie umiała nawet nic zmyślić, żeby go nauczyciele mieli na oku, nie umiała jasno przedstawić faktu znęcania, a reszta klasy, czyli na przykład ja, nie pomagała. Doprowadzana do histerii dziewczyna atakowała fizycznie. Mniejsza, nigdy nie miała szans. Ale to ona robiła coś, co nauczyciele mogli już dostrzec. Nie było „nie bijcie się”. Było „nie bij go”.
    Nie przekonałeś mnie, że to ten chłopak był ofiarą i nie przekonałeś, że nauczyciele rozpoznali sytuację poprawnie. Jedynym sposobem obronienia się przed przemocą byłaby manipulacja, większa przemoc, przemoc w osobie starszego brata (nie miała, nie miała nikogo, kto by zareagował tą przemocą, wobec tego obrywała od początku szkoły do końca szkoły, tak od uczniów jak od nauczycieli).

    O ile masz rację, że występuje przyzwolenie na przemoc oraz że promuje się (czasem mimowolnie) pogląd, że ta przemoc jest rozwiązaniem właściwym, nie masz racji sugerując, że istnieją rozwiązania bezprzemocowe. Oczywiście, gdyby dziewczyna była sprytna i mogła liczyć na pomoc kolegów z klasy, dałoby się coś wykombinować, podobnie gdybyśmy byli kosmitami, to mielibyśmy 4 ręce i oddychali amoniakiem. Ot, gdybanie, że inna rzeczywistość nie jest taka sama. W tej rzeczywistości nie było wyjścia, które odkryć by mogły osoby zainteresowane jego szukaniem.
    Jeśli obetniesz komuś język i poprosisz o to, by na Twoją agresję nie reagował przemocą, ale piosenką, nie pokazujesz racjonalności. Rozwiązania przemocowe są złe. Gdybyśmy już oddychali tym amoniakiem w zupełnie innej rzeczywistości, to może nawet zawsze istniałyby inne niż przemocowe.

    W szerszym kontekście operujesz mitem, że skoro mamy słowo „inteligentny”, to z przedstawicielami gatunku uda się racjonalnie porozmawiać, żeby problem rozwiązać inaczej niż przemocą. Rozmawiasz. Nie od dziś widzę, co piszesz czy pokazujesz w netach. No i rozwiązałeś wszystkie problemy, które chciałbyś rozwiązać, zgadza się? Zapewne pod każdym tekstem masz komentarze, które wskazują, że ktoś niczego nie rozumie. Możesz o to oskarżyć na przykład mnie, to – zauważ – będzie tylko argument na rzecz mojej tezy. Im mniejsze miałbyś możliwości manipulacji czy spiskowania, tym bardziej byłbyś ograniczony do zaatakowania kogoś, na tym polega zapędzenie w ślepy róg. Póki w zasadzie nic wielkiego Ci się nie dzieje, pewnie nie bijesz ludzi. Ale czy nie masz dość wyobraźni by obmyślić przykład szykan, na które zareagujesz biciem, gryzieniem i wszelkimi próbami fizycznego wyeliminowania przeciwnika?

    Chciałeś zapewne napisać notkę o czymś zupełnie innym, o tym, że przemoc nie może być sposobem karania partnerki, że nie zachowała się odpowiednio, że to nie tak powinno wyglądać. Z tym się całkiem zgadzam. Ale sugerując, że istnieją inne rozwiązania, albo też, że gnębiona latami osoba ma się powiesić, żeby tylko siły nie użyć (z braku innych wyjść: nie wychodzić z kryzysu nigdy), przestrzeliłeś.
    Bo zarzuciłeś ogólnikiem. Ogólniki, nawet tak dobre jak „przemoc to nie rozwiązanie” czy „przemoc nie zniknie jeśli będziemy na nią reagować większą przemocą”, mają swoje wady. Dla każdego da się podać kontrprzykłady. A argumentowanie bardzo fajnymi, ale błędnymi ogólnikami, to inna przyczyna agresji. Na przykład rasizmu. Tylko wybierając sytuacje, które komentowałeś, miałbym dość przykładów.

    A jeszcze zasugerowałeś, że gdybyś miał wyzywającą kieckę, to Ty byś coś zrobił nie tak. To w temacie obwinienia ofiary. Nieostrożnie napisałeś. W sensownym celu, ale z dużą ilością niedoróbek.

    Polubienie

    1. Aha, czyli ponieważ pobicie stanowi jedno z rozwiązań (i to bynajmniej optymalne) jakiegoś tam maleńkiego odsetka sytuacji, to powinno się je normalizować oraz apologizować. Super.

      Widzę zresztą podstawowe niezrozumienie tekstu, przemoc to nie tylko ramy fizyczne i nie tylko lanie po ryju, a więc chłopak, który upokarza, dokucza, prześladuje, wychodzi z agresją jako pierwszy. I to, że nieodpowiedzialny dorosły nie zareagował na to w odpowiednim momencie nie oznacza, że mamy takie sytuacje traktować jako normę i oczekiwać, że i tak atakujący się nauczy że zrobił nieładnie, bo ofiara się w końcu odwinie.
      Ale przecież najlepiej uznać, że po cholerę robić cokolwiek bo i tak nic się zmieni i gnić sobie dalej w spokojnym chlewiku, zamiast w ogóle dopuścić myśl, że da się stworzyć świat, gdzie praktycznie nie istnieją takie sytuacje. No ale wiadomo, ponieważ zawsze gdzieś ktoś dozna jakiejś przemocy to już nie ma co próbować, pogódźmy się z tym wszystkim i nośmy ze sobą wszędzie bejsbola. Bo a nuż ktoś nas obrazi na ulicy i nie będziemy wiedzieli jak inaczej zareagować.

      Polubienie

      1. @MO
        1. Nie stosuj „bynajmniej” jak analfabeta, bo sprawiając na wejściu wrażenie nieuka będziesz traktowany jak nieuk.
        2. Nie pisałem o apologizowaniu, odpowiadasz swojej mamie i błędnie wpisałeś komentarz pod moim postem?

        A potem mi piszesz, że widzisz niezrozumienie tekstu. Przepraszam, traktuję Cię właśnie jak nieuka, żeby nie rzec – debila, i odsyłam do powtórnego przeczytania mojej wypowiedzi, tym razem ze zrozumieniem i trzymaniem hormonów na wodzy.

        Polubienie

      2. „bynajmniej
        1. partykuła wzmacniająca przeczenie w wypowiedzi, np.: Nie jest to problem bynajmniej prosty.; wcale, zupełnie, ani trochę;”

        Czyżbyś w ogóle nie rozumiał kontekstu zdania, a mimo to wmawiał MI niepoprawne użycie? Rozkoszne. Podziwiam także książkowe użycie argumentu ad personam. Nie pozdrawiam i kończę tę walkę z wiatrakami.

        Polubienie

  2. Bardzo dobry tekst, który w przystępny sposób tłumaczy dlaczego bagatelizowanie przemocy wobec kobiet czy dzieci durnym argumentem „no ale ja też mogę dostać w pysk od dresa więc o co cho” jest błędne i zgubne. Każdy może oberwać, więc nie chrońmy nikogo i w ogóle nic nie róbmy – no wspaniała logika.
    Podział na przemoc „dobrą” i „złą” jest absolutnym kłamstwem, ale ludzie uwielbiają go stosować. Klaps to nie przemoc, dopiero jak dziecko skatuję to będzie przemoc! Koleś się gapił na moją dziewczynę więc to nie przemoc, jakby dostał za nic to byłaby przemoc! Granice w tym przypadku są kompletnie sztuczne i arbitralne. Jak dziecko, to czemu nie żona? Jak natarczywiec w klubie, to czemu nie pracownik? „No przecież pewnych rzeczy inaczej jak ręcznie nie przetłumaczysz!”

    I masz absolutnie rację, że zaczyna się to już od wczesnego wychowania. Przerażające, jak wielu rodziców zamiast choćby próbować zmienić rzeczywistość po prostu bezwolnie akceptuje status quo. Niby nie popierają przemocy i nie chcą, żeby ich syn wdawał się w bójki, ale i tak nauczą go agresywnych zachowań prewencyjnie, nieświadomie powielając cały cykl którego woleliby uniknąć. Dla jego dobra przecież.
    Podobnie zresztą działa wpychanie dziecka na siłę w normy społeczne/płciowe, niby chcemy oszczędzić jemu (ale często głównie sobie) bólu z powodu szykan, zagubienia czy trudności, ale ostatecznie ze strachu o sytuacje potencjalne sami tworzymy sytuacje toksyczne, ograniczając wolność, ekspresję czy tożsamość.

    Polubienie

  3. Masz rację w całej rozciągłości. Jak dziecko będzie się uczyło „tłumaczenia” pasem, to potem chcąc wymusić na kimś czyje zachowanie też bije. Na szczęście młodzi rodzice są coraz bardziej świadomi. Często czytuje i słyszę, że dzieci się nie bije. Ale niestety słychać głosy, że bez klapsa nie wychowasz. Tylko często „grzeczność” mylona jest ze strachem. Jeśli dzieciak na głos rodzica staje na baczność to nie jest dobrze.

    Polubienie

  4. Odnoszę wrażenie, że to trochę przesadne i w sumie nie wnosi nic oprócz spostrzeżenia, że przemoc istnieje (nie chcę już wchodzić w dyskusje na temat punch line’u „Większośc Polaków uważa dzieci za worki treningowe” bo to akurat żenujące obniżenie poziomu, tego całkiem dobrego artykułu). Ogólnie czasem ludzie bywają agresywni. Spotkanie z agresją przydarzało mi się, tak jak każdemu, raz na jakiś czas. Nauczyły mnie one, że często nie ma innego wyjścia niż reakcja agresją na agresję. Wynika to z tego, że naćpany, pijany osobnik na koksie ma w głębokiej części odbytu „dialog” i „szacunek” do ludzi. W każdym razie, osoby mówiące, że odpowiedzią na agresję jest dialog, powinny pojechać sobie do Afryki i rozdawać ISIS ulotki o pokoju i miłości. Powodzenia! 😛

    Polubienie

  5. Sugeruję edycję tekstu w jednym fragmencie >>>Jaki z tego morał, co zrobiłem nie tak? […] nie miałem wyzywającej kiecki<<< by nie promować poglądu jakoby ofiara prowokowała sprawcę.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz